Kiedy jako nastolatka próbowałam swoich sił w pieczeniu ciast, podstawową masą była budyniowa, czyli najprościej - domowej roboty budyń zmiksowany z masłem. Jedna z tych rzeczy, które o ile zazwyczaj mi smakowały, o tyle najczęściej krem był zbyt tłusty i mimo sztywnego trzymania się przepisów, praktycznie za każdym razem się warzył. Jakiś czas później całkiem przypadkowo udało mi się znaleźć przepis na 'krem do tarty bez masła'. Szczęście. Zrobiłam pierwszy raz i pełen zachwyt - wyszedł budyń, ale o wiele smaczniejszy niż ten domowy na mleku, cukrze i mące pszennej, do tego żółciutki, idealny wręcz.Idealny również z tego względu, że jeszcze nie było sytuacji, w której by mi się nie udał.
Później dowiedziałam się, że to nic innego jak krem patissiere, bardzo popularny właśnie do tar. Stał się tym samym moim ulubionym kremem, zarówno do tart/tartaletek jak i baza do innych kremów pod modyfikacje (np połączony z twarogiem - rewelacja).
Tak więc przed Wami druga tarta z trzech zapowiedzianych po ostatnim wpisie (następna będzie bardziej świąteczna (; ).
SKŁADNIKI:
spód:
- 1 szklanka mąki [50:50 kasztanowa i kokosowa]*
- 2 łyżki kakao
- 100g pokrojonego w kostkę zimnego masła
- 1 żółtko
- 2-3 łyżeczki cynamonu
- opcjonalnie 1 łyżka cukru kokosowego/ksylitolu
krem patissiere:
- 310ml mleka kokosowego
- 3 żółtka
- 1-2 łyżki dowolnego sypkiego lub płynnego słodu**
- 3 łyżki mąki ararutowej lub z tapioki
- ziarenka wyskrobane z 1,5 laski wanilii
dodatkowo:
- 2-3 łyżki kwaśnej konfitury [u mnie czarna porzeczka]
- dowolne owoce***
Składniki na ciasto posiekać nożem i zagnieść rękoma w jednolitą kulę ciasta, lub umieścić kielichu malaksera z końcówką mieszającą i blendować przez kilkanaście sekund, cały proces wygląda o TAK, ciasto wychodzi idealne (;
Gotową masą wyłożyć foremkę o wymiarach 23x11 lub 22-24cm (ciasta starczy na 24cm), spód nakłuć widelcem i odstawić do lodówki do schłodzenia na ok 30 minut do godziny. Po tym czasie wstawić zimne ciasto do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i piec przez około 13-15 minut.
W tym czasie przygotować krem patissiere.
Mleko umieścić w rondelki razem z laskami i wyskrobanymi z nich ziarenkami wanilii, a następnie zagotować. W tym czasie utrzeć żółtka z wybranym słodem na bardzo jasny
kogel mogel, dodać mąkę i połączyć. Gotujący się mlekiem zalać
żółtka, rozmieszać energicznie, a następnie całość przelać z powrotem do garnka po
mleku. Gotować cały czas mieszając, aż do zgęstnienia masy, a następnie jeszcze ciepłą można przelać na upieczony już spód tarty wysmarowany uprzednio konfiturą. Odstawić do lekkiego ostudzenia, a następnie przyozdobić wybranymi przez nas owocami.
UWAGI:
* - tym razem dałam nieco więcej kasztanowej w stosunku do kokosowej. Ciasto wychodzi mniej duszące i suche
** - dobrze sprawdzi się również zmiksowany baaardzo dojrzały banan - serio serio (:
*** - zależnie od efektu jaki chcecie uzyskać, kupcie dowolne świeże owoce, lub w wersji mniej wyjściowej - użyjcie sezonowych mrożonych. Ja planowałam borówki i maliny z dodatkiem kiwi [o którym zapomniałam] i jakkolwiek borówki dostałam śliczne, tak maliny były spleśniałe, jak większość pakowanych owoców w sklepach niestety. Padło zatem na truskawki, które o tej porze roku są co najmniej bez smaku. Wybierzcie owoce sezonowe (:
- kolejna uwaga - wybierzcie takie mleko, jakie Wam smakuje. Jest to kluczowe, ponieważ krem smakuje przede wszystkim smakiem mleka, dopiero później przebija się wanilia.
I mały bonus na zakończenie.
Prawdopodobnie ze względu na dodatek ciasta, lub nie wiem, może więcej mąki mi się sypnęło, ciasta wyszło nieco więcej niż przy poprzedniej tarcie, której spód był niemalże identyczny.
Została mi się mała bryłka ciasta i garstka owoców. Jeśli i Wam zostanie, polecam wykorzystać ją w poniższy sposób.
Resztą ciasta wykleiłam odpowiadającą mi wymiarem kokilkę i upiekłam razem ze spodem na tartę. Na sam spód nie wykładałam już z tego co pamiętam dżemu, choć nie jestem pewna - na pewno nie zaszkodzi.
Na nadzienie zmiksowałam w młynku do mielenia kawy 2-3 łyżeczki nasionek chia, a następnie zblendowałam z resztą mleka [czyli ok 90ml] i owoców dosładzając do smaku. Tyle ile zmieściło się w wypieczonej mini tarcie, tyle wlałam do środka i schłodziłam w lodówce. Resztę zastygniętą wyjadłam po prostu ze szklanki. Masa wyszła bardzo delikatna i śmietankowa w konsystencji, polecam (:
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Obsługiwane przez usługę Blogger.
4 komentarze:
Jak powiew lata z tymi owocami :)
Cudowna tarta!
Witam :) Można jakoś zastąpić mąkę kokosową, kasztanową, araturową/ z tapioki? Niestety nie mam takich w zanadrzu. Pozdrawiam.
Oczywiście, że można, chociaż trzeba się liczyć z tym, że smak spodu będzie się różnił (;
Mąka ararutowa lub z tapioki to po prostu skrobia, więc można zamienić ją na ziemniaczaną, ale krem wyjdzie nawet na mące pszennej, za to kruche ciasto można zrobić praktycznie z każdej mąki - od pszenicy czy orkiszu po mieszankę jagła i ryżowej np, jeśli ma być bezglutenowo. Kruche na miksie ryżowej i jaglanej jest bardziej sypkie, więc trzeba by poszukać jakiegoś przepisu o dobrych proporcjach, ale z doświadczenia wiem, że jest bardzo smaczne (:
Prześlij komentarz