Rzadko kiedy kupuję owoce lub warzywa spoza sezonu. Zazwyczaj wyczekuję na odpowiednią okazję, to jest kiedy zarówno ich cena jak i wygląd będą dla mnie odpowiednie, jednak zazwyczaj spotykam się z rozczarowaniem. Rzadko jednak uczę się na błędach, bo zwłaszcza na przełomie sezonów chce się czegoś nowego. Tak było w przypadku truskawek, które wylądowały w moim koszyku podczas piątkowych zakupów. Skusiłam się na opakowanie zwykłych oraz bio. I jedne i drugie wylądowały z koktajlach w towarzystwie innych owoców, bo najzwyczajniej w świecie nie miały smaku. Chciało mi się i mam za swoje. Co jednak odkryłam w tym czasie? Ano, że zostały mi jeszcze zamrożone truskawki z lata. To o wiele za długo i o wiele za dużo, teraz muszę stawać na głowie, żeby to jakoś wykorzystać. Dzisiejszy dzień jest również drugim dniem
protokołu autoimmunologicznego, do którego postanowiłam na próbę powrócić, tym razem jednak na odrobinę krócej, także nie pozostało mi zbyt wiele możliwości wykorzystania truskawek, a mimo że piekę przeważnie z myślą o innych, nie o sobie, to jednak lubię mieć możliwość spróbowania tego co przygotuję. Odpadły przede wszystkim jajka, co zawęziło możliwości, ale mimo to zdecydowałam się na upieczenie ciasta. Wyszło właściwie bardziej crumble, pewnie do dopracowania [więcej truskawek!], ale ważne, że wyszło, a ważniejsze, że bardzo smaczne (:
SKŁADNIKI:
[na formę ok 24cm]
- 350g truskawek*
- ok 1/2 - 2/3 szklanki mąki kokosowej
- 1/4 mąki ararutowej [można zamienić na tapiokę, kasztanową lub kokosową]
- 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
- szczypta soli
- 1/4 szklanki płynnego słodu**
- 3 łyżki oleju kokosowego + olej do wysmarowania formy***
- 4-5 łyżek wody
- 1 łyżka octu jabłkowego
+ opcjonalnie: cynamon, kurkuma
Formę wysmarować tłuszczem, wyłożyć świeżymi lub rozmrożonymi odsączonymi truskawkami. Połączyć ze sobą wszystkie suche składniki, olej kokosowy rozpuścić w ciepłej wodzie, połączyć z resztą płynnych składników, następnie przelać do suchych i wymieszać co całkowitego połączenia. Ciasto nabierać dłonią i rozcierać między palcami nad formą tak, aby truskawki zostały przykryte nieregularnymi grudkami ciasta. Lekko docisnąć.
Piec w temperaturze 170-180 stopni przez ok 20 minut lub do zrumienienia. Po upieczeniu dać ciastu ostygnąć przed jedzeniem, tak aby nabrało nieco bardziej zwartej konsystencji.
UWAGI:
* - nie żałujcie truskawek. Jeśli wyłożycie nimi całe dno,
całość będzie bardziej wilgotna i możliwe, że będzie się gorzej
nakładało, ale będzie bardziej wilgotne, a w końcu crumble można zrobić w
małych foremkach, z których nie trzeba wydzielać poszczególnych
kawałków jak w przypadku formy (:
** - użyłam syropu z daktyli pół na
pół z syropem klonowym, ale może być to również dobrze miód, jeśli
uznajecie poddawanie go obróbce termicznej. Tym, którzy tak jak ja nie chcą słodzić w nadmiarze polecam lekkie zmniejszenie ilości słodu.
*** - standardowo dla wersji niewegańskiej lub bardziej oszczędnościowej polecam smalec (:
8 komentarze:
dla mnie to deser idealny!
Tak, też takie bezsmakowe truskawki kupiłam, heh... A pachniały! Że ach ;)
Crumble wygląda znakomicie :)
Oj tak, zapachem kuszą niemiłosiernie. Gdyby smakowały tak jak pachą wydałabym na nie fortunę, ale smak idealnie oddaje ich jakość (;
crumble wygląda smakowicie :)
jak długo bywasz na protokole?
I jest też smakowite (: Pierwszy raz byłam przez cztery miesiące, teraz nie mam żadnych konkretnych planów, ale wstępnie myślałam o trzech tygodniach, a później czas pokaże (;
Super! Zaraz robię. Desperacko poszukuję przepisów na łatwe i szybkie ciacha dozwolone na protokole :-)
Cześć Marta! Wspomniałaś, że wracasz do AIPu. Sama zastanawiam się nad przejściem na protokół, bo tak jak wspomniałaś na stronie "o mnie" męczę się z wieloma dziwnymi objawami, po części zdiagnozowanymi, po części nie i chciałabym sobie pomóc. Naturalnie. Moje pytanie brzmi - czy nastąpiła u Ciebie poprawa po pierwszej "sesji" protokołu? Jak długo na nim wytrwałaś? Próbowałam doszukać się posta z Twoimi efektami, ale niestety nie trafiłam na nic takiego.
Pozdrawiam ciepło,
Gosia
Cześć. Nie robiłam żadnego podsumowania, w sumie nawet nie przyszło mi to do głowy, ale chyba z jednego konkretnego powodu - nie odczułam żadnej różnicy i poprawy na AIP ani również nie odczułam żadnych zmian po zejściu z niego. Niemniej myślę, że warto spróbować, bo ludzie różnie reagują - nawet nie każdemu to podchodzi, są tacy, którzy czują się źle, ale i tacy, którym protokół sporo pomógł, więc chyba najważniejsza jest obserwacja organizmu w pierwszym tygodniu-dwóch.
Na szczęście temat zrobił się bardzo popularny, więc i problem z wymyślaniem potraw jest o wiele mniejszy.
Pozdrawiam również (:
Prześlij komentarz