Powodów, dla których zdecydowałam się na tę improwizację było kilka. Walory odżywcze buraków, które bardzo lubię na przykład. Albo to, że w tym roku, w przeciwieństwie do zeszłego trafiam na same nie spleśniałe okazy. No i też w naprawdę sporej mierze przyczyniła się do tego lipcowa choroba M, który tak strasznie zatęsknił za barszczem, że aż moja Mama musiała do nas przyjechać z zupą dla niego (;
Akurat w dniu jego gotowania M wracał z delegacji, więc spontanicznie padło na barszcz. Z ziemniakiem, z jajkiem, na wędzonce. Tak po polsku zupełnie.
Najlepsze w tym wszystkim jest to, że w sumie ten barszcz to jedna wielka improwizacja, bo tak naprawdę nigdy nie robiłam barszczu, nie tylko z wolnowaru. I mało tego - przepisów na taki barszcz z wolnowaru nie znalazłam wcale, więc ryzyk fizyk.I jak wyszło? Ano tak, że dzień po ugotowaniu barszczu, kiedy smaki się już konkretnie przegryzły M zjadł dwie porcje i to tak łapczywie, że chyba jeszcze nie widziałam do w takiej akcji. No szok, umiem zupę (:
SKŁADNIKI:
- 1 wędzona golonka, niezbyt duża
- wędzone żeberka lub kości
- po 3 liście laurowe i kuleczki ziela angielskiego*
- 3-4 niezbyt duże buraki
- 3-4 małe ziemniaki*
- 1 marchewka
- sól, pieprz*, majeranek, kurkuma
- ocet jabłkowy lub sok z cytryny**
- ugotowane na twardo jajko do podania*
Golonkę oraz żeberka/kości umieszczamy w misie wolnowaru i zalewamy wodą, ok 1,5 litra. Dodajemy liście laurowe i ziele angielskie, włączamy wolnowar na poziom 2 i zapominamy na 2 godziny. Warzywa wyszorować, buraki i marchew zetrzeć na tarce, ziemniaki pokroić w kostkę.
Po tym czasie wyławiamy mięso. Dodajemy wszystkie warzywa***, sól, pieprz, kurkumę, ocet/sok z cytryny i majeranek. Z golonki odkrawamy skórę i zostawiamy w misie wolnowaru. Zapominamy na kolejne 2 godziny na poziomie 2. Po tym czasie ponownie doprawiamy, jeśli jest to konieczne, choć prawda jest taka, że smaki muszą się porządnie przegryźć, więc barszcz będzie dobry tak naprawdę dopiero następnego dnia.
UWAGI:
* - Wszystkie składniki oznaczone gwiazdką należy wykluczyć będąc na protokole autoimmunologicznym
** - podobno dobra jest też woda z kiszonych ogórków - nie próbowałam
*** - jeżeli zależy Wam na czasie, ziemniaki pomińcie, ugotujcie osobno, lub może wrzucicie je po pierwszej godzinie gotowania mięsa.
- Początkowo w garze wylądowała sama golonka. Żeberka dodałam dopiero wraz z burakami. Dlaczego? Ano dlatego, że obawiałam się zbytniej dominanty wędzonki w smaku. Zbytecznie - golonka wbrew pozorom nie oddała go zbyt wiele, ale można kombinować według własnych smaków.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Obsługiwane przez usługę Blogger.
1 komentarze:
Następnym razem sugeruję zrobić najpierw kwas buraczany i nie psuć zupy octem ;)
Prześlij komentarz